2011/08/12

Odcinek 1

Oto nasz pierwszy odcinek, a więc prosimy o wyrozumiałość w ocenianiu ;) Jest on krótki gdyż obecnie jesteśmy jeszcze na określaniu głównej fabuły, ale postanowiłyśmy go dodać. Z pewnością z każdym następnym będzie lepiej :P Miłego czytania !



Mija miesiąc od tajemniczego zniknięcia Mei, Micro-Ice’a oraz dzieci z Club Galactik. Nasi piłkarze po zdobyciu pucharu wrócili już na Akilian. Jedynie Clamp, Sonny Blackbones i reszta piratów pozostała na Genesis, aby rozwiązać zagadkę o zaginięciu.

*AKILIAN*
             W radiach i telewizji do tej pory trąbią o 3-krotnych zwycięstwie Snow Kidsów w Galactik Football Cup. Dziennikarze nie wiedzą nic o nieobecności Mei, Micro i dzieci. Wie o tym tylko drużyna i rodzina poszukiwanych. A to dlatego, że na nasi bohaterowie po przyjeździe na Akilian, odmawiali udzielania wywiadów, robienia zdjęć i rozdawania autografów, aby nie zdradzić, że wśród nich brak dwóch zawodników. Zaszyli się tak, że media nie miały prawa ich najść.
             Wśród drużyny panował ponury nastrój. Żadnych dobrych wieści od Clampa. A jeśli ich przyjaciele się nie odnajdą ? Jeśli zginęli ? Tak brakowało M-Ice’a, który potrafiłby teraz poprawić humory reszcie. Brakowało też rozważnej i pięknej Mei oraz tych uroczych i zawsze roześmianych dzieciaków. Gdzie oni są ? Ich brak najbardziej odczuwali Sinedd oraz D’jok. Chyba nie trzeba tłumaczyć dlaczego…
***
 - Rocket, myślę, że dobrze będzie jeśli rozpoczną trenować.Nie możecie przecież tak siedzieć i się użalać. Smutki można zgubić na boisku.Mam przynajmniej taką nadzieję – zaproponowała pewnego poranka Dame Simbai.
- No nie wiem – myślał Rocket – Nie wchodziliśmy do holotrenera od czasu tego wypadku. Zresztą… czy to najlepszy moment na futbol ?
- Pomyślałam, że dzięki temu się rozerwiecie, nawet ty powinieneś pograć. Przyda się to wam, a już szczególnie Sineddowi. Ale jak uważasz, ty jesteś trenerem.
Rocket zastanawiał się przez chwilę. Może to faktycznie pomoże…
- No zgoda – odrzekł w końcu – Poinformuj ich, Simabi. Są w salonie i chyba oglądają telewizję.
***
Następnego dnia o godzinie 9:00 wszyscy siedzieli już na kanapach przed wejściem do holotrenara. Ostatni przyszedł Rocket.
- Zdaję sobie sprawę, iż uważacie pewnie, że to zły czas na treningi,kiedy nie wiadomo co się dzieje z naszymi przyjaciółmi. Ale chcę żebyśmy w ten sposób poprawili sobie humory, zapomnieli o tym na jakiś czas. Wyrzućmy ten smutek co w nas siedzi i wyżyjmy się na piłce – mówił trener.
Nikt jednak się nie odzywał. Tylko Sinedd burknął coś pod nosem i odwrócił wzrok od Rocketa.
- No dobrze – kontynuował – Podaję pozycje : Ahito na bramce, w obronie Thran i… Mark, w pomocy Tia i ja, a w ataku D’jok oraz Sinedd. Zaczynajmy!
Piłkarze weszli do holotrenera. Z pewnością w tej chwili każdemu biło mocno serce, gdyż przypominał sobie ostatnie zdarzenie. Na szczęście wszyscy wylądowali na murawie. Każdy rozglądał się w koło i mrużył oczy od blasku jaki panował na boisku.
- Okey, Simbai. Daj Shadowsów – zakomendował trener. Popatrzył w stronę Sinedda, który westchnął tylko głęboko i ustawił się na swojej pozycji. Za chwilę pojawiła się przed nim sylwetka jednego z kolegów z dawnej drużyny.Czarnowłosy zaciskał zęby, był wściekł. Nie miał ochoty na żaden trening, a już na pewno nie na taki.
Gra się rozpoczęła. Snow Kidsi nie mogli się skupić, każdy miał głowę zajętą innymi myślami. Na szczęście po 2 minutach bramkę strzeliła Tia.
- Tak jest ! – krzyczał Rocket – Wy też tak możecie, przyłóżcie się. Ty też Sinedd.
Tą zachętę napastnik potraktował jednak jako pogardę.
- Jak on śmie… - pomyślał– Nie będę się starał, nie mam najmniejszej ochoty. Chcę już stąd iść, najlepiej do swojego pokoju…
- Co jest, Sinned ? Zapomniałeś już jak się strzela ? –prowokował go szatyn. Ale takich rezultatów się nie spodziewał.
Piłka znów poszybowała w powietrze. Odebrał są D’jok, a następnie podał do Rocketa. W tym momencie Sinedd uwolnił Oddech i jak wariat zaczął biec w stronę pomocnika. Zabrał mu piłkę i ruszył do bramki. Tylko że nie przeciwnika, a… swojej.
- Co robisz, Sinedd ! – darł się za nim trener
- Jeszcze mu coś nie pasuje ? – myślał wściekły napastnik. Był jak w transie. Przypomniały mu się chwile w Shadowsach. Z łatwością minął Thrana i Marka. Przymierzał się do strzału. W momencie wykopu użył Smoga. Cisnął piłkę z taką siłą, że biedny Ahito mimo, iż złapał ją w ręce, to wpadł z nią do bramki.
Wszyscy zamilkli. Sinedd, wyczerpany padł na kolana i głośno sapał. Spojrzał na siebie i zobaczył, że jego ciało otacza czarny flux. Podniósł głowę i dostrzegł klęczącego z piłką Ahito. Odwrócił się, a wszyscy patrzyli na niego z niepokojem.
- Co się dzieje ? Przecież potrafię już w pełni kontrolować Oddech, dlaczego Smog powrócił ? –zastanawiał się Sinedd.
- Dobra, myślę, że już wystarczy – przerwała ta ciszę Dame Simbai.
- Tak… wypuść nas…- odrzekł ze zniechęceniem Rocket – Na dziś koniec…

3 komentarze:

  1. Matko Boska! Małe zamieszanie na Onecie i wszyscy się od razu przenoszą...
    W każdym razie to Wasz wybór i oczywiście szanuję decyzję, zmieniam w linkach i życzę powodzenia na nowej stronie:)

    OdpowiedzUsuń
  2. www.puchar-galactik-football.blog.onet.pl - zapraszam na rozdział 2;))

    OdpowiedzUsuń
  3. O ja! Ciekawe co z tym Smogiem! Opowiadanie super! Tez piszę, a raczej pisałam 4 serie galactik football--->http://galactikfootball4sezon.blog.onet.pl/ , a teraz pracuję nad piątym sezonem pod adresem:http://5sezongalactikfootball.blogspot.com/- zapraaszam do czytania i komentowania.(zwłaszcza chodzi o komentarze, bo lubię byc czasem skrytykywana, albo dowiedziec się, czy cos poprawić więc naprawdę proszę o te komentarze!)

    OdpowiedzUsuń